TyKoCiN MiAsTo Nawałnica 1992,park,wydarzenia Tykociński Armagedon 04.08.1992

Tykociński Armagedon 04.08.1992


Dostęp do artykułu możliwy po zalogowaniu


Tykocin Miasto Logowanie
 

5 1 vote
Ocena wpisu
Subskrybuj
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najstarszy
Najnowsza najwięcej głosów
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Marcin K
1 rok temu

Bardzo dobry artykuł, za który Autorowi należą się wyrazy uznania. Masa faktów, wspomnień, wycinków gazet i zdjęć zebranych w jednym miejscu, opatrzonych komentarzem. Świetna dziennikarska robota.
Od siebie dodam, żę doskonale pamiętam ten dzień. Na początku lat 90 mieszkałem przy ulicy Nadkanalnej. Była to cicha, zapomniana uliczka, na której przejeżdżające auto było wówczas dość rzadkim zjawiskiem.
Lato tamtego roku było upalne, przynajmniej tak je zapamiętałem. Duszne. Burza za to doskonale wryła mi się w pamięć, rozpoczynając się próbą zamknięcia drzwi wejściowych do domu, przez mojego brata. Podmuch wiatru otworzył je na oścież i widziałem jak walczył on z nawałnicą, próbując je domknąć. Wreszcie jakoś się to udało, po czym zabraliśmy się za zamykanie okien. Rodziców nie było w domu. My, kilkunastoletnie dzieciaki, zastanawialiśmy się jak to możliwe, że przez zamknięte okiennice woda strumieniem leje się do środka i spływa po szybach od ich wewnętrznej strony. Zazwyczaj spływała na zewnątrz. Małe drewniane domki miały tzw. dubeltowe okiennice, które latem zdejmowało się i chowało gdzieś na strychu. Gdyby w czasie tej ulewy padał jeszcze grad wielkości kurzych jaj, jak opisują to mieszkańcy we wspomnieniach, te malutkie okienniczki prysłyby na miliony kawałków. Nie wiem, jak wytrzymały ten wiatr i ścianę wody. Wyglądaliśmy przez te okna, ale widoczność realna wynosiła około jednego metra.
Po wszystkim Nadkanalna zamieniła się w głęboką na wysokość kolan rzekę. Nie ma w tym cienia przesady. Z tamtych lat został mi w pamięci jeszcze obrazek jakiegoś chłopaka pływającego w metalowej balii po ulicznej rzece. Drzewa w Parku Czarnieckiego (specjelnie posługuję się tą starą nazwą), zostały powalone, ale tylko w części. Zadziwiające w tej historii jest to, że dzisiaj wielu ludzi pamięta, że „padły wszystkie”, co jest nieprawdą. WIększość wycięto.
I wycina się do dzisiaj.
Nam nic wielkiego się nie stało. Z domu, od strony wschodniej odpadła tylko jedna deska. A przecież była to tylko mała drewniana chatka.

Ostatnia edycja 1 rok temu przez Marcin Kwiatkowski

Proponowane wpisy